П’ять пісень про Львів польською мовою – тексти, відео, ноти:
- Tylko we Lwowie
- Marsz lwowskich dzieci
- Bal u Weteranów
- Ta co pan buja
- Ballada o pannie Franciszce
Lwów jest jeden na świecie
Słowa: Emanuel Schlechter, muzyka: Henryk Wars
Niech inni sy jadą, dzie mogą, dzie chcą,
Do Widnia, Paryża, Londynu,
A ja si zy Lwowa ni ruszym za próg!
Ta mamciu, ta skarz mnie Bóg!
Bo gdzie jeszcze ludziom tak dobrze, jak tu?
Tylko we Lwowie!
Gdzie pieśnią cię budzą i tulą do snu?
Tylko we Lwowie!
Czy bogacz czy dziad jest tam za „pan brat”
I każdy ma uśmiech na twarzy! …
A panny to ma, słodziutkie ten gród,.
Jak sok, czekolada i mniód!
Więc gdybym miał kiedyś urodzić się znów-
Tylko we Lwowie!
Bo ni ma gadania i co chcesz, to mów-
Ni ma-jak Lwów!
Możliwe, że więcej ładniejszych jest miast,
Lecz Lwów jest jedyny na świecie!
I z niego wyjechać, ta gdzież ja bym mógł!
Ta mamciu, ta skarz mnie Bóg!
Bo gdzie jeszcze ludziom …
W dzień deszczowy i ponury
Пісня також відома як “Marsz lwowskich dzieci”
W dzień deszczowy i ponury
Z Cytadeli idą z, góry
Szeregami lwowskie dzieci
Idą tułać się po świecie.
Na granicy Czarnogórza
Czeka ich mitręga duża,
Bo już na nich tam
Czeka srogi wróg …
A więc prowadź, prowadź Bóg!
Dzień wyjazdu już nadchodzi
Matka płacze i zawodzi,
Z żalu ściska biedną głowę,
Pan komendant ma przemowę:
Bądźcie dzielni, wy, żołnierze,
Brońcie kraju jak należy!
Już pobudki ton
Trąbka nasza gra,
A więc żegnaj, matko ma!
-Żegnaj siostro, żegnaj bracie,
Wiem, że żałość w sercach macie.
Władze płakać wam nie bronią,
Na kościołach dzwony dzwonią.
Z dala widać już, niestety,.
Wieże kościoła Elżbiety,
Więc już zbliża się
Nam odjazdu czas,
Chodź, uściskaj jeszcze raz!
-Czemu płaczesz, ukochana?
Być żołnierzem – rzecz cacana:
Mundur z igły, guzik błyszczy,
Pół cetnara mam w tornistrzy.
Patrz na tego manlichera:
Każdy żołnierz nie umiera!
Wtedy luba płacz,
Wtedy luba cierp,
Gdy mnie zgładzi jaki Serb!
Hej, koledzy, dajcie ręce,
Może was nie ujrzę więcej,
Może padnę ciężko ranny
I dostanę krzyż drewniany.
Może ma mogiła stanie
Gdzieś w wąwozie na Bałkanu
Może uda się,
Że powrócę zdrów
I zobaczę znowu Lwów!
Już w wagony siadać każą,
Jużeś otoczony strażą,
Już ci kosze i chleb znoszą,
A muzyka gra „Bartoszu”!
Słychać świst lokomotywy –
Boże, powrót daj szczęśliwy!
Boże! pozwól mi
Dożyć chwili tej,
Bym do Polski wrócił swej!
https://youtu.be/-hCxTv-Vp14
Bal u Weteranów
Дві версії тексту:
(pierwsza wersja)
Dzisiaj bal u Weteranów,
Każdy zna tych panów,
Bo tam, co niedzieli
Jest zabawy wieli,
A komitet za to bierzy
Czterdzieści halerzy,
Bo si tak należy,
Taj już, taj już’
A muzyczka ino, ano,
A muzyczka rżnie!
Bo przy tej muzyczce
Goście bawią się /wesoło!/
Wszystko jedno czy to męska,
Czy to damska jest!
Byle tylko rżnęła fest, taj fest!
Z panną Manią jakiś frajer
Wielgi piniądz traci –
Trzy gilajzy piwa
Przy bufeci płaci,
Ona wielgim państwu służy,
Taj do niego jurzy:
—Sznycli mam w blatrurzy,
Ta przyjdź pan, przyjdź!
A muzyczka …
Tam ci znowu jakiś frajer
W kozaka si bawi:
Kastet ma w kieszeni,
A majcher w rękawi.
Ty do niegu ani słowa,
Naj ci Bóg zachowa!
Bo on z Łyczakowa
Je gość, je gość!
A muzyczka …
A tam znowu jakaś menda
Po sali si szwenda.
Malowane lica,
Szuka sy kibica.
Ali ona go ni znajdzi,
Bo ona bidaczka
Pójdzi do Babaczka
Na szmelc, na szmelc!
A muzyczka …
A tam znowu jakaś szarża
Mocno si obraża:
-Bo ja mam nagniotki,
Najży pan uważa!
Ja nie lubię gadać wieli
Ty, cywilny cieli,
Tylko w mordę strzeli
Taj już, taj już!
A muzyczka …
O północy si zjawili
Jacyś dwaj cywili:
Mordy podrapane,
Włosy jak badyli.
Nic nikomu ni mówili
Tylko w mordy bili.
Tak bal zakończyli .
Taj już, taj już!
A muzyczka …
(druga wersja)
Towarzystwo weteranów:
Każdy zna tych panów,
Bo tam co niedzieli
Jest zabawy wieli,
A komitet wstępu bierzy .
Czterdzieści halerzy,
Każdy przyzna szczerzy,
Że wart, że wart!
Oj, da dyna, dana!
Oj dana, oj dana!
Tak si gości bawią
Do samegu rana!
Oj, da dyna dana!
Oj, dana, oj dana!
Tak si gości bawią
Do białegu rana!
A tam pan Walenty
Za cały pińć centy
Dla swoi Naści
Kupuji pryzenty
I tak do nij gada:
-Naj panna zajada,
Bo to ji prawdziwa
Milka czekulada! /
Oj, da dyna …
A tam pan Bazyli
Przeprasza na chwili,
Bo mu portki pękli
Het na samym tyli.
Agrafka nie chyci,
Taj knaje po nici,
Tymczasem na sali
Lepetryką świci!
Oj, da dyna …
W kąci jakaś para
Sy kurzy cygara
I wypuszcza dymy
Niczym z samowara.
-Mój panie maleńki!
Głos słychać Helenki:
-Mama si szpanuji,
Weźży pan te ręki!
Oj, da dyna …
Tam znów jakaś hebra
Opadła felebra
I tam przy bufeci
Urządza maniebra,
Latają kieliszki
I halby na kupy,
Pan feleber krzyczy:
-Całujcie mnie w d …
Oj, da dyna …
Ta co pan buja
Słowa: Emanuel Schlechter, muzyka: Juliusz Gabel
Nocny pociąg-trzecia klasa –
W kurytarzu „Ona”, „On”.
Ona; postać, rasa, klasa,
On jest „ź Wilna” – szyk, bon-ton!
„Znaczy sia, ja Panią kocham!”
Sapie przy tym niczym miech.
W uszka grucha. Ona słucha.
Nagle Ona głośno w śmiech!
-Ta co Pan buja, ta ja ze Lwowa,
Ta daj pan spokój, ta ja si na tym znam!
Na te kawałki – ja za morowa!
Ja w sprawach serca doświadczeni mam!
Ta po co tracić nadaremni słowa!
Jak Pan mnie kocha, to wi Pan, co Pan zrób?
Ta jedź Pan ze mnu do megu Lwowa
I nim co bedzi, ta weź Pan ze mnu ślub!
Czasem bywa, że z lwowianką
Się lwowianin spotka gdzieś,
To on jej mówi: -Joj. kochanko!
Ta joj, ta czemu nie?
Ta ja do mamci pójdę jutro,
Ale dziś pocałuj mnie! –
Ta ja miłuji. ta ja szanuji …
A ona z niego śmieje się:
-Ta co Pan buja ….
Czy z Warszawy, czy z Poznania,
Wszędzie panny-istny cud!,
Wszystkie skore do kochania.
Tylko Lwów-to zimny gród.
Na nic wiersze, sentymenty!
Każda z nich zasady ma.
Mów lwowiance komplementy,
Ona ci odpowiedź da:
-Ta co pan buja …
Ballada o pannie Franciszce
Na Kleparowi, za rogatkami,
Mieszkała sobi z rodzicielami
Piękna jak anioł, gruba jak kiszka—
Na imię miała panna Franciszka!
A ojciec panny ży był rzyźnikim
Zarzynał świni, padali z kwikim,
Bo kres ich życia nadchodził bliski …
Taki był ojciec panny Franciszki!
A matka panny za ladą stała,
Co ojciec zabił, ona sprzydała,
Więc sprzydawała szpondry i kiszki …
To była matka panny Franciszki!
A niedaleko od ich zagrody
Mieszkał sy, mieszkał, fryzjerczyk młody
I codziń rano kupował kiszki,
Bo bardzo kochał panny Franciszki!
Te tajemnice tato wynykał:
-Nie dla fryzjera córka rzyźnika!
I choćbyś codziń kupował kiszki,
To nie dostaniesz panny Franciszki!
Ten wyrok straszny jak wysłuchali,
Z żalu si straszni roztelepali
I chociaż byli w życia rozkwici,
Postanowili zakończyć życi!
Biedny fryzjerczyk zalał si łzami,
Taj kupił kiszki zy strychinami …
A byłu tegu dwa metra blisku
I zjedli razym z pannu Franciszku!
Jak tylko zjedli zara poczuli,
Ży si tą kichą na ament struli
I ży nadchodzi kres życia bliski …
Taki był koniec panny Franciszki!
Na Kleparowi ciemna mogiła
Trupy kochanków na wieki skryła,
Stań tu przechodniu i klęknij blisku,
Westchnij nad bidnu pannu Franciszku
Pomódl si takży i za fryzjera,
Bo go tu miłość przywiodła szczera,
On tu z nią leży z takij przyczyny,
Ży w kiszkach byłu dużu strychiny.
Z tyj opowieści morał wynika:
Ni kochaj nigdy córki rzyźnika …
Bo miłość moży si skończyć lichu
I jak tyn fryzjer strujesz si kichą …!